Dwukrotnie biegli po badaniu stwierdzili, że nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić czy badana jest zdrowa, zalecając skierowanie na obserwacje sądowo psychiatryczną. W trakcie kręcenia programu "Polskie psychuszki" Renata Ramos została poddana opinii trzech niezależnych biegłych, żaden z nich nie stwierdził u niej zaburzeń, czy Nadzieją na zmianę pozostaje deklaracja Rzecznika Praw Pacjenta, który zapowiada wystąpienie do ministra zdrowia o wypracowanie przepisów określających jak należy postępować w szpitalach ogólnych w sytuacji, gdy pacjent zachowuje się agresywnie i nie ma z nim pacjenta w parcianych pasach- Na niektóre oddziały, np. neurologię, internę lub toksykologię trafiają osoby, które targnęły się na swoje życie lub znajdują się pod wpływem alkoholu. Zdarza się, że ich unieruchomienie jest koniecznością. Trzeba jednak wyraźnie wskazać, w jakich sytuacjach personel szpitala może sięgnąć po takie rozwiązanie - wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą Rzecznik Praw Pacjenta, Barbara Kozłowska, odnosząc się do incydentu na oddziale neurologii w jednym z warszawskich z chorobą Alzheimera, która głośno domagała się pomocy, ponieważ chciała skorzystać z toalety (nie porusza się samodzielnie) pielęgniarka wywiozła z łóżkiem na korytarz, gdzie wspólnie z koleżanką z sąsiedniego oddziału próbowały parcianymi pasami związać jej ręce i nogi. Obecnie RPP ma wyjaśnić, czy doszło w tym przypadku do nadużycia przymusu nim być:- przytrzymanie - doraźne, krótkotrwałe unieruchomienie osoby z użyciem siły fizycznej;- przymusowe zastosowanie leków - doraźne lub przewidziane w planie postępowania leczniczego wprowadzenie leków do organizmu osoby bez jej zgody;- unieruchomienie - obezwładnienie osoby z użyciem pasów, uchwytów, prześcieradeł, kaftana bezpieczeństwa lub innych urządzeń technicznych;- izolacja - umieszczenie osoby, pojedynczo, w zamkniętym i odpowiednio przystosowanym przepis dla wszystkich?- Różnica między pacjentem psychiatrycznym a neurologicznym jest istotna, natomiast rozporządzenie ministra zdrowia o stosowaniu przymusu bezpośredniego, które adresowane jest do oddziałów psychiatrycznych, nie uwzględnia tej specyfiki - mówi nam Wojciech Konieczny, neurolog i dyrektor do spraw lecznictwa w Zespole Szpitali Miejskich w Konieczny zaznacza, że pacjent psychiatryczny z definicji nie cierpi na schorzenia organów wewnętrznych. Dodaje, że w tym przypadku stosowanie przymusu związane jest z podstawową chorobą, objawiającą się także, że na neurologię, internę lub urazówkę trafiają osoby z delirium, często bardzo pobudzone, ale jednocześnie np. z udarem mózgu, krwotokiem podpajęczynówkowym, krwiakiem przymózgowym itp. - W ich przypadku stosowanie przymusu musi być bardziej ograniczone i przemyślane - ocenia neurolog i wskazuje kolejną Na oddziałach psychiatrycznych w celu uspokojenia fizycznie zdrowego pacjenta można podać środki uspokajające. Powtórzenie tego schematu w przypadku pacjenta z neurologii lub urazówki oznacza już ryzyko. Może się bowiem okazać, że podanie leków uspokajających wpłynie na ocenę jego stanu fizycznego, ponieważ pewne objawy pod wpływem tych specyfików mogą się nie ujawnić - podkreśla Wojciech Konieczny. Dlatego, zdaniem naszego rozmówcy, lepszym rozwiązaniem jest zabezpieczenie pacjenta neurologicznego poprzez np. podniesienie barierek przy jego łóżku, podanie łagodnych specyfików lub założenie pojedynczych pasów. Gdy chorgo nie można uspokoić…- Pacjenci neurologiczni, którzy bezwzględnie wymagają zastosowania środków przymusu, a nie występuje przy tym zagrożenie życia, wysyłani są na oddziały psychiatryczne - stwierdza Konieczny i dodaje, że w przypadku neurologii istnieje płynna granica między zabezpieczeniem pacjenta tak, aby nie zrobił sobie krzywdy (np. nie wyrwał wenflonu lub sondy) a zastosowaniem innych środków przymusu bezpośredniego. Nie została ona jednak sprecyzowana w opinię wyraża w Gazecie Wyborczej prof. Jacek Wciórka z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, mazowiecki konsultant w dziedzinie psychiatrii, który przyznaje, że kwestia stosowania przymusu fizycznego na neurologii lub internie powinna zostać uregulowana. Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego z 3 grudnia 2010 r. oraz przepisy określające użycie przymusu wobec agresywnych pacjentów unormowały stan prawny na oddziałach psychiatrycznych, wskazując dość szczegółowo procedury związane z jego stosowaniem. W specjalnej karcie wpisana jest godzina unieruchomienia pacjenta, przyczyna zastosowania przymusu bezpośredniego, jego rodzaj i czas trwania, częstotliwość kontroli nad unieruchomionym, itp. Przestrzeganie praw pacjenta w lecznictwie psychiatrycznym bada obecnie NIK. W maju br. Izba rozpoczęła kontrolę w tej sprawie, nie objęła ona jednakże wszystkich placówek, w których sięga się po środki przymusu bezpośredniego. - Do czasu zakończenia kontroli nie możemy udzielać informacji o jej przebiegu i ustaleniach. Raport z audytu powinien być gotowy na początku przyszłego roku - informuje portal Magdalena Czerniak-Kowalska z wydział rzecznika prasowego się jednak, że wzorzec opracowany dla oddziałów psychiatrycznych nie jest wystarczający i nie rozwiewa wszystkich zawracają np. uwagę, że o ile opuszczenie przez pacjenta oddziału psychiatrycznego zostało opisane w prawie (łącznie z zastosowaniem procedur sądowych), o tyle wypisanie ze ze szpitala ogólnego agresywnego chorego, który może być zagrożeniem dla siebie i innych, nie jest w żaden sposób unormowane. Wiem, że wiedzę wykorzystaną w powieści, autorka czerpała z własnego doświadczenia (rok 2012) i wykształcenia psychologicznego. Książki nie polecam. Czas poświęcony na przeczytanie powieści Kamili Bargiel - "Piąte piętro czyli 13 dni w szpitalu psychiatrycznym", uważam za zmarnowany. Tomasz M. (personalia zmienione) od jakieś czasu pił. 29 kwietnia 2014 r. ze względu na złe samopoczucie udał się w towarzystwie żony i córki na SOR. Po wstępnym rozpoznaniu żółtaczki został hospitalizowany w szpitalu. W nocy był niespokojny, miał omamy wzrokowe, wstawał, chciał mopem myć podłogę w sali, próbował uciec ze szpitala. Opiekujący się nim lekarz skontaktował się telefonicznie z lekarzem psychiatrą z innego szpitala, a ten stwierdził, że ze względu na stan zdrowia chorego (duże uszkodzenie wątroby i żółtaczkę) nie może przyjąć pacjenta na oddział psychiatryczny, ponieważ w szpitalu nie ma lekarza internisty. Skonsultowano, jakie leki należy podawać pacjentowi. W ciągu dnia zachowanie pacjenta nie zmieniło się. Chodził po korytarzu, innych salach, chciał się oddalić ze szpitala. Po konsultacji ze starszym lekarzem i rodziną (która była obecna cały czas w szpitalu) lekarz dyżurujący podjął decyzję o zastosowaniu wobec pacjenta środków przymusu bezpośredniego przez unieruchomienie go pasami. Samobójstwo pacjenta w szpitalu Tomasza M. (także na prośbę innych pacjentów obawiających się jego zachowania) przeniesiono do innej sali, bez żadnych zabezpieczeń w oknach. Drzwi do tej sali były widoczne z dyżurki. Mężczyzna był tam jedynym pacjentem. Około godz. zapięto mu skórzane pasy w nadgarstkach i kostkach. Podczas tych czynności był spokojny. Niespełna pół godziny później pielęgniarki przez uchylone drzwi usłyszały krzyk z tej sali. Kiedy wbiegły do niej okazało się, że pacjent wyswobodził się z pasów i wyskoczył przez okno. Zginął na miejscu w wyniku wielonarządowego urazu. Prokuratura nie dopatrzyła się odpowiedzialności personelu medycznego za śmierć pacjenta i umorzyła śledztwo w tej sprawie. Wojewódzka komisja ds. orzekania o zdarzeniach medycznych uznała, że zgon pacjenta jest zdarzeniem medycznym. Przed sądem wdowa po zmarłym oraz szóstka dzieci domagała się od szpitala wysokiego zadośćuczynienia, odszkodowania i świadczeń rentowych zarzucając placówce braku należytej opieki medycznej nad Tomaszem M. podczas jego pobytu w placówce. Prawidłowe działanie medyczne, nieprawidłowe zabezpieczenie Sąd Okręgowy w Krakowie stwierdził, że placówka medyczna odpowiada za następstwa samobójczej śmierci pacjenta, bowiem nie dochowała wymagań organizacyjnych prawidłowego funkcjonowania jednostki służby zdrowia. Konsekwencje tych zaniedbań, których dopuścił się w sposób zawiniony personel medyczny pozostają w adekwatnym związku przyczynowym z śmiercią Tomasza M. Sąd stwierdził, że sama opieka medyczna nad pacjentem podczas jego pobytu w szpitalu była zgodna z wiedzą medyczną i standardami postępowania obowiązującymi w odniesieniu do pacjentów z rozpoznanym majaczeniem alkoholowym i alkoholową niewydolnością wątroby. Z uwagi na znaczne uszkodzenie wątroby pacjent potrzebował opieki internistycznej przez całą dobę, a więc leczenie majaczenia alkoholowego nie mogło odbywać się w szpitalu psychiatrycznym. Za prawidłowe, zgodne z art. 18 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, sąd ocenił także zastosowanie wobec pacjenta przymusu bezpośredniego w postaci unieruchomienia. Także prawidłowe i zgodne z wiedzą medyczną było leczenie farmakologiczne (leki z grupy benzodiazepin). Nieskuteczne zabezpieczenie pacjenta Jako nieprawidłowe sąd uznał działania wobec pacjenta po decyzji o jego unieruchomieniu. Sąd opierając się na ustaleniach komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych stwierdził, że zgodnie ze standardem „stosowania przymusu bezpośredniego” izolacja pacjenta powinna polegać na umieszczeniu go pojedynczo w zamkniętym i odpowiednio przystosowanym pomieszczeniu. Tymczasem warunki sali na której go umieszczono nie spełniały wskazanych kryteriów z uwagi na brak krat w oknach, brak zabezpieczeń uniemożliwiających otwarcie okna od wewnątrz, brak wizualnego monitoringu oraz niewidoczność łóżka z punktu pielęgniarskiego. Sąd zwrócił przy tym uwagę, że właściwe zabezpieczenia okien miała sala, gdzie wcześniej przebywał Tomasz M. wraz z innymi pacjentami przed zastosowaniem unieruchomienia. Nie było zatem, przeszkód aby przenieść pozostałych do innej sali, a pozostawić tam tylko jego. O odpowiedzialności szpitala decyduje także sama nieprawidłowość unieruchomienia skoro pacjent zdołał się samodzielnie uwolnić z pasów w czasie nie dłuższym aniżeli piętnaście minut, który upłynął pomiędzy opuszczeniem sali przez pielęgniarkę, która usiłowała nakarmić go, a czasem kiedy doszło do wyskoczenia przez okno. Nastąpiło to w niespełna trzydzieści minut od chwili zapięcia klamer pasów na nadgarstkach i kostkach nóg. Sąd zasądził więc od szpitala na rzecz żony i dwóch najmłodszych jego synów po 80 tys. zł zadośćuczynienia, w odniesieniu do pozostałej czwórki dzieci po 70 tys. zł zadośćuczynienia oraz 20 tys. zł odszkodowania dla żony za pogorszenie jej sytuacji życiowej. Łącznie 540 tys. zł Taki pacjent powinien być pod szczególnym nadzorem Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny w Krakowie. Podkreślił, iż prawidłowa realizacja świadczeń medycznych w przypadku osoby z zaburzeniami o podłożu psychiatrycznym powinna być w sposób szczególny staranna z punktu widzenia zapewnienia mu bezpieczeństwa. Tym bardziej, że z powodu schorzeń (żółtaczka i uszkodzenie wątroby) nie można było leczyć go w psychiatrycznej placówce organizacyjne, do jakich doszło w tym przypadku takiego bezpieczeństwa nie zapewniły, a zaniedbania w tym zakresie umożliwiły podjęcie przez pacjenta skutecznej próby samobójczej. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 15 czerwca 2020 sygn. I ACa 53/20

61. Podczas wywiadu w izbie przyjęć psychiatrycznej słyszysz od pacjenta następujące wypowiedzi „jestem śledzony przez mojego szefa”, „wczoraj zostałem zamknięty w kapsule czasu, w innej przestrzeni wykonano mi zabieg chirurgiczny, mam implant, dzięki któremu odbieram fale radiowe z innej galaktyki”.

Wielu pacjentów cierpiących na zaburzenia psychiczne do oddziałów psychiatrycznych: dziennych i całodobowych trafia stosunkowo często. Pandemia zmieniła ich funkcjonowanie - trzeba liczyć się ze zmianami organizacyjnymi. Wyjaśniamy, czego powinien spodziewać się chory, który zostanie przyjęty do placówki zamkniętej. Fot. PAP/P. Werewka Przyjęcia planowe w szpitalach psychiatrycznych zostały wstrzymane, a wskazania do hospitalizacji zostały ograniczone do pilnych przypadków. Co to oznacza? - Do szpitali przyjmowani są chorzy, którzy z powodu zaburzeń psychicznych zagrażają sobie, np. mają depresję i myśli samobójcze, albo kiedy zagrażają życiu i zdrowiu innych osób. Może się też zdarzyć, że choć na pierwszy rzut oka nie ma takiego zagrożenia, lekarz znając sytuację lub pacjenta uzna, że ta hospitalizacja jest konieczna – tłumaczy dr Marek Balicki, kierownik Biura Pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego. Zawężenie wskazań nie jest jednak niczym nadzwyczajnym – także w promowanym w ostatnim czasie modelu psychiatrii środowiskowej hospitalizacja zalecana jest tylko w ostateczności. Zasadnicza zmiana polega na tym, że pacjent nie zostanie od razu przyjęty na oddział docelowy, lecz najpierw trafi na oddział lub pododdział tzw. przejściowy. Tam zostanie pobrany od niego wymaz w kierunku COVD-19 (chyba, że przyjeżdża z innego szpitala, już po badaniu). Dopiero gdy okaże się, że wynika badania jest ujemny, chory trafi na właściwy oddział. - W ten sposób chronimy tych pacjentów, którzy już są w szpitalu i wiemy, że nie są zarażeni. Tak będzie do zniesienia sytuacji epidemicznej – wyjaśnia prof. Piotr Gałecki Kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii. Terapie grupowe po nowemu Terapie grupowe, które odbywają się na oddziałach psychiatrycznych, dotychczas zawieszone, powoli powracają, choć z pewnymi ograniczeniami. - Terapie psychiatryczne polegają w większości na tym, że chorzy są w jednym pomieszczeniu i blisko siebie, bo ważna jest interakcja - to jeden z elementów terapeutycznych. Teraz te grupy będą musiały być mniejsze – maksymalnie sześcioosobowe, zapewne w większych pomieszczeniach, tak, aby były co najmniej cztery metry kwadratowe na pacjenta w terapii. Plus oczywiście częste wietrzenie i reżim sanitarny, jak odkażanie rąk, noszenie maseczek itd. – zapowiada specjalista. Przepustki i odwiedziny podczas hospitalizacji Ze względu na epidemię zostały wstrzymane przepustki. Zmieni się to prawdopodobnie wraz ze zniesieniem stanu epidemicznego. W większości szpitali wciąż obowiązuje zakaz odwiedzin, a w niektórych pacjentom nie wolno przekazywać paczek. Tam gdzie jest to możliwe, stosuje się kwarantannę paczek w osobnym pomieszczeniu. Odbiorem paczek od rodzin często zajmuje się wyznaczona osoba, czasem wyznaczony jest konkretny dzień ich przyjmowania. - Dążymy jednak do tego, aby i to jak najszybciej we wszystkich szpitalach powróciło do normy. I co ważniejsze - nie wolno ograniczać kontaktu ze światem zewnętrznym: szpital powinien ułatwić chorym taki kontakt przez telefon, czy przez komputer. W wielu szpitalach jest wewnętrzna sieć wi-fi, więc to nie problem – zaznacza dr Marek Balicki. Potrzebny kontakt ze światem zewnętrznym Specjaliści są zgodni co do tego, że ograniczanie kontaktów ze światem zewnętrznym bardzo niekorzystnie wpływa na pacjentów. - O ile można jakoś zorganizować wyjścia na spacer, to zwyczajnie chorym w szpitalach brakuje kontaktu z innymi osobami. Oczywiście to, jak to jest przeżywane to kwestie indywidualnie, ale co ciekawe problem nie dotyczy tylko osób z zaburzeniami psychicznymi. Śmiem twierdzić, że osoby zdrowe psychicznie o wiele gorzej znoszą izolację w kontaktach bezpośrednich z innymi osobami prawdopodobnie ze względu na brak doświadczenia w hospitalizacji psychiatrycznej – uważa dr Balicki. Specjaliści oceniają jednak, że dla pacjentów chorych psychicznie przebywających w czasie epidemii w szpitalu ten wyjątkowy czas nie był raczej jakimś dodatkowym stresorem. Ale trzeba zaznaczyć, że w większości byli to pacjenci, których i tak nie można było wypisać ze szpitala w związku ze zbyt ciężkim stanem lub pacjenci, którzy przebywają w szpitalu ze względu na detencję, czyli ich przymusowe tam umieszczenie i o ich wyjściu decyduje sąd. Teleporady się sprawdziły, ale podstawą jest kontakt osobisty Póki co nie ma statystyk, ilu pacjentów psychiatrycznych było hospitalizowanych w trakcie pandemii, jednak już wiadomo, że była to stosunkowo nieduża liczba w porównaniu do rozpowszechnienia zaburzeń psychicznych. Obecnie (stan na 15 maja) na przykład w oddziale psychiatrycznym w Zgierzu jest 5 pacjentów, w Łomży - żadnego, w Szczecinie - 2 pacjentów. To mniej niż się spodziewano. Paradoksalnie w szpitalach psychiatrycznych było także mniej zachorowań na COVID-19. Jednak choć pacjentów w szpitalach psychiatrycznych nie było dużo, nie oznacza to, że tych chorób było mniej. W większości otrzymywali oni pomoc w poradniach zdrowia psychicznego. - Dzięki temu, że Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia dopisali do koszyka świadczeń gwarantowanych teleporady, nie było problemu z dotarciem do pacjentów. Wiele osób z personelu przesunięto z oddziałów dziennych do poradni zdrowia psychicznego. Personel dzwonił do pacjentów, pacjenci mogli dzwonić do nas – podczas takiej teleporady można wystawić e-receptę, zwolnienie, zaświadczenie, skierowanie. I to się sprawdziło. W mojej opinii było to dobre rozwiązanie, pojawiło się, jak na nasze polskie warunki dość szybko i była to dobra odpowiedź na to co się działo – ocenia konsultant ds. psychiatrii. Oczywiście teleporady, choć zapewne wejdą do kanonu funkcjonowania, nie zastąpią tradycyjnej medycyny i rzeczywistych wizyt. Jak wskazują terapeuci, tzw. mowa ciała jest istotna w prowadzeniu psychoterapii, a w trakcie udzielania teleporady trudno jest często obserwacje niewerbalnych komunikatów. Nie zawsze też możliwe jest prowadzenie takiej terapii zdalnie, bo pacjent ma problem z mówieniem. - Plusem obecnej sytuacji jest to, że dzięki niej powstaną standardy, jak udzielać teleporady pacjentowi psychiatrycznemu, jak ją dokumentować itd. Ale nie oznacza to, że akcent zostanie przesunięty. W psychiatrii nie jest to wystarczająca forma pomocy, podstawą jest kontakt interpersonalny. Teleporadę można stosować, nawet często, u pacjenta, którego się zna, ale pierwsze wizyty, szczególnie przy trudnościach diagnostycznych, powinny jednak odbywać się poprzez osobisty kontakt – podkreśla prof. Gałecki. Monika Wysocka, Emirowi udaje się zmylić pościg i uciec. Songul zarzuca Melike, że nie umiała uspokoić dziecka. Kumru, mimo zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym, udaje się zadzwonić do matki. Munever jedzie do szpitala, tam widzi Kumru w kaftanie bezpieczeństwa. Dziewczyna rzuca się jej w ramiona i błaga, aby ją wyciągnęła. Agresywne lub autoagresywne zachowania bliskiej osoby mogą wywoływać zupełnie zrozumiały niepokój i prowadzić do szukania pomocy. Jednym ze sposobów na poradzenie sobie z trudną sytuacją może być zastosowanie przymusu bezpośredniego. Sprawdzamy, kiedy można sięgnąć po tę formę ratunku i jakie warunki musi spełniać pacjent, aby mógł zostać objęty przymusowym leczeniem. Przymus bezpośredni względem litery prawa Warunki przymusu bezpośredniego zostały określone w ustawie z dnia r. o ochronie zdrowia psychicznego oraz rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia r. w sprawie stosowania przymusu bezpośredniego wobec osób z zaburzeniami psychicznymi. Nie oznacza to jednak, że lekarzem kierującym do przymusowego leczenia czy obserwacji musi być specjalista zatrudniony w szpitalu psychiatrycznym – zgodnie z rozporządzeniem, uprawnienia te posiada każdy lekarz, również pracujący w placówce pomocy społecznej. Co więcej, z treści art. 33 w zw. z art. 30 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 roku o zawodach lekarza i lekarza dentysty można wnioskować, że przepis ten dotyczy również szpitali niepsychiatrycznych. Przymus bezpośredni w szpitalu ogólnym może zostać zastosowany, gdy pacjent: dopuszcza się zamachu przeciwko życiu lub zdrowiu własnemu lub innej osoby, bądź bezpieczeństwu powszechnemu,niszczy lub uszkadza przedmioty w swoim otoczeniu w sposób gwałtowny,poważnie uniemożliwia funkcjonowanie zakładu psychiatrycznego, szpitala lub jednostki organizacyjnej pomocy społecznej. 4 możliwe formy przymusu bezpośredniego Przed zastosowaniem przymusu bezpośredniego pacjent musi zostać poinformowany o zamiarach lekarza bądź pielęgniarza, policjanta lub strażaka działającego w porozumieniu ze specjalistą. Warto podkreślić, że unieruchomienie bądź izolacja mogą trwać 4 godziny, następnie lekarz bada chorego i decyduje o ewentualnym wydłużeniu środków zabezpieczających. Wśród form przymusu bezpośredniego należy wymienić: przytrzymanie – krótkotrwałe unieruchomienie z użyciem siły fizycznej,przymusowe zastosowanie leków – doraźna lub przewidziana w planie leczenia aplikacja leków do organizmu pacjenta bez jego zgody,unieruchomienie – trwające dłużej obezwładnienie osoby, możliwe przy użyciu pasów, uchwytów, prześcieradeł bądź kaftana bezpieczeństwa,izolacja – umieszczenie osoby w zamkniętym i właściwie przystosowanym pomieszczeniu. Zastosowanie przymusu bezpośredniego w szpitalu psychiatrycznym Przymus bezpośredni można zastosować wobec pacjentów, którzy zagrażają życiu lub zdrowiu swojemu bądź bliskich, lub zakłócają działanie placówki medycznej. Lekarze mogą podjąć działania przymusowe zarówno wobec chorych ze stwierdzonymi zaburzeniami psychicznymi, jak i osób jeszcze niezdiagnozowanych lub leczonych bez obowiązkowej hospitalizacji. Poznaj historię Pana Tomasza Pan Tomasz, u którego zdiagnozowano zaburzenia urojeniowe, w ciągu ostatnich kilku dni inicjuje zachowania stanowiące bezpośrednie zagrożenie dla jego życia. Pacjent staje na parapecie okna na szóstym piętrze, ponieważ twierdzi, że jest zmuszony uciekać przed napastnikami, którzy wtargnęli do jego mieszkania. Twierdzenia Pana Tomasza nie są zgodne z rzeczywistością, w mieszkaniu brak jest napastników, których widzi pacjent. Lekarz postanawia przyjąć pacjenta do szpitala po osobistym zbadaniu i zasięgnięciu w miarę możliwości opinii drugiego lekarza psychiatry albo psychologa. Przyjęcie do szpitala wymaga zatwierdzenia przez ordynatora, które musi pojawić się w ciągu 48 godzin od chwili przyjęcia pacjenta do szpitala. Kierownik szpitala zawiadamia o przyjęciu sąd opiekuńczy, właściwy dla siedziby szpitala w ciągu 72 godzin od chwili przyjęcia. Przymus bezpośredni wobec osoby uzależnionej Zastosowanie przymusu bezpośredniego jest możliwe również wobec osób z problemem alkoholowym lub narkotykowym, których działania prowadzą do całkowitego rozkładu życia rodzinnego, są agresywne bądź autoagresywne. O wskazaniu do takiego postępowania decyduje Sąd Rejonowy właściwy ze względu na miejsce zamieszkania lub pobytu osoby uzależnionej. Jeżeli masz więcej pytań dotyczących możliwości zastosowania przymusu bezpośredniego wobec bliskiej Ci osoby, skontaktuj się z kancelarią prawną ZSadwokaci. Prawo medyczne to jedna ze specjalizacji naszej kancelarii. Adwokaci pozostają w kontakcie z klientami na każdym etapie sprawy i w razie potrzeby korzystają ze wsparcia fachowców w swoich dziedzinach – lekarzy, psychologów bądź psychoterapeutów. Hej :) Ja leżałam w szpitalu psychiatrycznym w tamtym roku, w Lublinie w klinice. W izbie przyjęć wypełniane są papierki, przychodzi salowy i zabiera chorego na górę. Ja przebywałam na zapytał(a) o 16:40 Jak wygląda pobyt niedoszłego samobójcy w szpitalu? Pytam się z ciekawości,nie mam żadnych zamiarów czy mi o takiego,który się nażarł tabletek nasennych albo zwykłych i go siedzi w szpitalu?Zamykają go do psychiatryka?No i wgl jak to jest?Co mu robią?Chodzi mi o to,że jak mu się nie uda,bo jak mu się uda to wiadomo - leży w trumnie. Odpowiedzi Quee odpowiedział(a) o 18:33 To tak... znów z życia wzięte; Najpierw zabierają go na oddział toksykologi. Jeśli stan jest ciężki a samobójca mieszka daleko od toksykologii może nawet zginąć ponieważ samobójców nie wysyła się do normalnego szpitala. Jeśli Twoje objawy i stan jest ciężki leżysz w sali jednoosobowej lub sali 3 osobowej gdzie lekarze mogą obserwować Cię za szyby. Przyczepiają Cię do maszyny gdzie cały czas jest pokazany ruch Twojego serca i ciśnienie. Oczywiście jest też pokazane tętno. Podłączają Kroplówkę lub wkładają rurę do żołądka by samobójca wszystko wyrzygał. (Na szczęście ja miałam kroplówkę. )Gdy pacjent jest agresywny lub nie stosuje się do poleceń (Jak było w moim przypadku.) zapina się go w pasy przez cały dzień. Akurat oni mają tyle serca, że nie zapinają tak, że krew nie dochodzi. Jest luźno. Ale dłoni czy stopy nie wyciągniesz. Gdy jesteś już świadomy i zdolny do rozmowy lekarz prowadzący każę Ci powiedzieć jaki był powód. Gdy uzna to za poważny wysyła Panią psychiatrę (, która u nas w Gdańsku była nad wyraz arogancka i miała wszystko za przeproszeniem w czy Ci coś jest, czy nie. ) na rozmowę z Tobą. Mi osobiście groziła, że mnie zamknie w psychiatryku i trzasnęła drzwiami wychodząc. Gdy zdrowie się unormuje przechodzi się do sali ogólnej gdzie 'mieszkasz' z innymi ludźmi. Można pogadać i tak dalej... Hmm... Gdy jesteś na sali ogólnej lub na pokoju cięższych przypadków jesteś obserwowany 24 h na dobę przez kamerę. - Działa. Nie raz mnie ochrzaniali za to co przecież nie mogli zobaczyć. Więc kamery są czynne. Lekarze traktują i patrzą na Ciebie jak na chore psychicznie dziecko, którego aż nie można dotknąć bo jeszcze czymś może zarazić. Gdy powód samobójstwa był dostatecznie dobry przychodzą ratownicy medyczni i zabierają Cię karetkę do szpitala psychiatrycznego gdzie jesteś leczony. Mnie za pierwszym razem wypuścili po 2 tygodniach. Za drugim razem byłam 2 miesiące. I ostatnie; Toksykologia jest to oddział zamknięty w pod ziemi. Porządek jest tam dobry... Sale zadbane... Jedzenie jak na szpitale naprawdę dobre. Łóżka też dobre. Mogłeś np wybrać automatycznie czy chcesz by miejsce pod głową się podniosło, czy pod kolanami też itd. Jedna łazienka jest na jeden pokój. Więc to też bardzo dobre. W pokojach jest telewizor, w którym nawet viva jest... Ale jak to oni ujęli "Jak będziesz grzeczny to damy Ci za nagrodę pilota." Więc nic za darmo. Lekarze są dość niecierpliwi i nerwowi...ale tak jest ok. No cóż...To wszystko. Jest w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Leży tam i jest pod opieką ludzi, żeby nic sobie nie zrobił, ma różne badania, terapię i leży tam dopóki psycholog/psychiatra nie powie, że już może zostać wypisany. blocked odpowiedział(a) o 18:16 Co Ty się tak usprawiedliwiasz przede mną? *-*"Pytam się z ciekawości,nie mam żadnych zamiarów czy coś." blocked odpowiedział(a) o 16:56 Najpierw to lekarze walczą o jego życie w szpitalu. To zależy od tego ile tych tabletek się nażarł i chodzi pewnie na jakieś terapie odwykowe. I do psychologa, jeżeli jest w stanie normalnie pewno jego życie zmieni się po nieudanym samobójstwie. A jeżeli nie to powtórzy to jeszcze raz w co wątpię . Żorknin odpowiedział(a) o 16:49 Jest w szpitalu do puki nie wydobrzeje (w sensie że z jego ciałem bedzie wszystko ok).a pózniej to już zależy... jeśli to jest np nastolatek to przeważnie musi chodzić do psychologa i takie tam. Jeśli jest na prawdę źle to dają do psychiatryka, aż wydobrzeje ; ) Chyba, że nie było tak źle to szpitala do póki nie wydobrzeje (w znaczeniu, aż mu przejdą myśli samobójcze), ale to ogólnie trochę trwa. blocked odpowiedział(a) o 17:20 zalezy ile się nażarł tych tabetek...może nawe siedzieć miesiąc nie wiadomo... -siedzi w szpitalu aż nie "wyzdrowieje"-zamykają go do psychiatryka, jeśli jest psychiczny i zamiar samobójstwa miał tylko przez objawy to tak,że człowiek nie ma na nic rozmawia z ludźmi,tylko patrzy bardzo smutny i złośliwy na cały mu diagnozę i jakoś nie miałam myśli samobójczych czy czegoś takiego,po prostu odpowiadam na pytanie,jak coś:)) no mi się wydaje że będzie pod opieką psychologa przez dłuuuugi okres czasu. Robić no to raczej nic poza rozmowami w stylu : dlaczego to zrobiłaś/łeś itp. Dobra, idę spytać mamę, lubię jak opowiada o psychiatrykach. ^^Przede wszystkim taką osobę bezzwłocznie zawozi się do (neuro)psychiatryka i nie ma możliwości, żeby się tam nie znalazła (tj. choćby siłą trzeba ją tam zabrać). Najpierw osoba taka jest poddawana rozmowom z psychologiem, później ma przedstawiony plan pobytu. Dostaje leki, ma grupowe i indywidualne spotkania z terapeutą/psychologiem, poza tym nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Poza tym odbierane są przedmioty typu komórek, i wszystkie, które mogłyby pomóc takiej osobie w zaszkodzeniu pobytu - i zapomniałam - zaczyna się od oczyszczenia organizmu z toksyn. Najpierw przez ok. dobę go ratują. Potem przez tydzień, dwa neutralizują działanie środka nasennego. W szpitalu pewnie ma spotkania z psychologiem, który zwykle pomaga. Niekiedy jednak zamykają niedoszłego samobójcę w psychiatryku. Robią to wtedy, gdy zagraża on sobie lub osobom w swoim otoczeniu. On tam sobie żyje, bierze różne prochy. A jak wraca do domu to jest wstrząśnięty. Jeśli ma rodzinę to go odwiedzają i pomagają w problemie. Wkoło niego krążą plotki, że to jakiś psychopata i najczęściej ma resztę życia do bani, bo inni zawsze patrzą na niego z lekką bojaźnią, może oprócz bliskich. blocked odpowiedział(a) o 13:19 Jeżeli podczas próby samobójczej odniósł rany musi przebywać w szpitalu aż wydobrzeje , jednak nawet tam jest kontrolowany by nie próbował sobie ponownie zrobić krzywdy np przypinany pasami bezpieczeństwa do łóżka po wyjściu ze szpitala wysyła się go na terapie psychologiczną lub ale to zależne od stanu pacjenta na psychiatryczną Wiem, że to tak po terminie, ale cóż. Po tabletkach wygląda to tak:Początkowo pacjent musi pozbyć się tych tabletek z organizmu. | Znajoma miała wkładaną jakąś rurkę do gardła. | Może siedzieć zarówno dwa tygodnie jak i miesiąc. Bardzo możliwe, że zamykają, najczęściej tak jest. Podają mu różne leki, ale to zależy od pacjenta. Poza tym to pacjent musi uczestniczyć w różnych zajęciach. Imnoen odpowiedział(a) o 17:03 nie koniecznie leży w trumnie, samobójców na cmentarzach chować nie chcą;psamobójstwo to grzech najcięższy, po co plugawić cmentarz ;> blocked odpowiedział(a) o 17:05 płukanie żolądka i stała obserwacja i pomoc psychiatry Metkaaa odpowiedział(a) o 21:04 Uważasz, że ktoś się myli? lub . 525 366 6 363 234 365 725 696

pasy bezpieczeństwa w szpitalu psychiatrycznym